Wróciliśmy do hotelu. Zacząłem powtarzać rosyjską gramatykę. Od drzwi dobiegło pukanie - mama otworzyła, a jej oczom ukazał się Izraelita, który chciał porozmawiać o interesach. Mama nie miała ochoty z nim dyskutować i odesłała go do taty. Sądziła, że Żyd to zwiadtun nieszczęścia. Ten nie dał się wyprosić. Opowiedział nam historię - gdy przed dwoma latami jego brat oddawał syna do szkoły wysłał go na korepetycje do pana Majewskiego, a chłopiec dostał się do gimnazjum. Pomyślałem, że też chciałbym na takowe uczęszczać, ale niestety nie stać nas na to. Wtem mama wypytała kupca o cenę lekcji. Za godzinę korepetycji pan Majewski pobierał trzy ruble. Kochana mama w trosce o moją przyszłość postarała się o zdobycie dwudziestu pięciu rubli, aby zapewnić mi osiem lekcji z panem Majewskim.
Udaliśmy się do niego. Mieszkanie korepetytora nie było wielkie, ale urządone w sposób, któy przypadł mi do gustu. Sam pan Majewski to wysoki blondyn z jasnym zarostem i niezbyt estetyczną, przerzedzoną fryzurą. Ubrany był w granatowy frak i kamizelkę z rzucającymi się w oczy, srebrnymi guzikami.
Pan Majewski przepytał mnie z arytmetyki, gramatyki i zgodził się mnie uczyć. Bardzo się cieszyłem! Musiałem jednak popracować nad wymową. Mama zapłaciła nauczycielowi, a on wydał jej jednego rubla reszty. Pan Majewski oznajmił, abym pojawiał się u niego o piątej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz